Palacze w Twojej firmie – „palący” problem finansowy
Szef palący lub niepalący, tolerancyjny lub nietolerancyjny dla palaczy, wtrącający się lub mający w nosie wychodzenie na dymka w ciągu dnia, wyczulony na smród papierosów lub lubiący zapach nikotyny…Istnieje nieskończenie wiele możliwości. Wybieramy najbardziej niekorzystną kombinację.
No właśnie – niekorzystną dla kogo? Jak to mówią – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia….
Palić czy nie palić – oto jest pytanie
Zacznijmy od spojrzenia z punktu widzenia pracownika, dla którego papieros jest tym, czego nie potrafi sobie odmówić w ciągu dnia. Wiadomo – nałóg potrafi złapać mocno w swoje szpony.
Jaka to będzie kombinacja? Zapewne szef niepalący, nietolerancyjny i w dodatku mocno wkurzony na podwładnych, którzy palą fajki i nie zamierzają z tego zrezygnować. Dodajmy – palą papierosy w czasie pracy.
A jak to będzie z punktu widzenia interesów firmy? Okazuje się, że najprawdopodobniej całkowicie odwrotnie. Szef palący, tolerancyjny i patrzący na palenie przychylnym okiem.
Wszystko jest względne, prawda?
A teraz rozłóżmy palenie papierosów w czasie pracy na czynniki pierwsze. Odrzućmy na razie na bok rozważania, jaki wpływ ma nikotyna na stan zdrowia i czy to w ogóle jest jeszcze modne. Sprawdźmy, jak palenie papierosów przez pracowników wpływa na interesy Twojej firmy.
Palenie papierosów w pracy – kilka ważny kwestii do przemyślenia
Każdy zapalony papieros to realnie średnio nawet kwadrans zmarnowanego czasu pracy. W dodatku jest to czynność silnie społeczna, więc każdy palacz wychodząc zapalić, z reguły ciągnie za sobą innych. Rzucone od niechcenia “idziesz na fajkę?” na pewno spotka się z pozytywnym odzewem. I już wychodzi na dymka dwóch, trzech… Albo większa grupa.
Palacze muszą zejść po schodach lub zjechać (do tego trzeba doliczyć czas oczekiwania na windę), wyjść z budynku lub dotrzeć do palarni (jeśli taka istnieje), zapalić jednego, czasem dwa papierosy, pogadać i wrócić. Jeśli budynek jest wysoki, ludzi w nim pracujących dużo a palarnia daleko, to czas może się dodatkowo jeszcze wydłużyć. Może w międzyczasie ktoś do nich się dołączy. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać do tego, że w ten sposób uruchamia się bardzo sprawny kanał komunikacyjny, którego efektywna szybkość jest większa niż prędkość światła.
Tak – tematy, które są tam omawiane są Niezwykle Ważnymi Kwestiami. Wiadomo – trzeba omówić, kto z kim podczas ostatniego wyjazdu firmowego, dla kogo księgowa już szykuje kartonik na kubek i paprotkę, bo w administracji trwa właśnie restrukturyzacja, co tak naprawdę handlowcy myślą o nowych targetach i jak głęboko mają nowego szefa sprzedaży… Tematów pojawia się bardzo dużo. Plotki, plotunie, ploteczki… I wszystkie są “palące” – nie można ich odłożyć na później. Czasem podczas takiej papierosowej przerwy dokonywana jest relokacja nowych komórek i – być może – także nowych samochodów.
Nie łudźmy się – nikt podczas przerwy na papierosa nie omawia ważnych spraw firmowych, nie dyskutuje nad strategią dalszego rozwoju, nie wymyśla nowych metod usprawnień pracy. To czas, który w zasadzie służy tylko i wyłącznie budowaniu więzi społecznych.
Możesz zapytać: “a czy to źle? Przecież w firmie liczą się relacje”.
Owszem – liczą się i są niezwykle ważne. Jeśli przerwa jest jedna – góra dwie w ciągu dnia i nie wydłuża się wraz z dotarciem kolejnego palacza do kręgu nikotynowych zwolenników, to nie ma w tym jeszcze nic dramatycznego.
Ale…
Spróbujmy to przeliczyć.
Czy wiesz, ile kosztuje Cię palący pracownik?
Każde wyjście na papierosa zajmuje przeciętnie kwadrans.
Jeśli przyjmiemy, że średnio palacz wychodzi zapalić 4 razy w ciągu dnia pracy, łącznie zajmuje to ok.1 godziny.
Mnożąc to razy średnią liczbę dni w miesiącu czyli 20, otrzymujemy 20 godzin w miesiącu “puszczonych z dymkiem”. Sporo, prawda?
Czyli Twój pracownik “przepala” w miesiącu 2 i pół dnia. W ciągu roku tych dni może się uzbierać nawet 30.
Drugi urlop, prawda? A Ty za to płacisz…
Musisz uwzględnić jeszcze przerwy na toaletę, zjedzenie drugiego śniadania czy obiadu. Nie łudź się – ten kto wychodzi na papierosa, z reguły nie łączy tego z wymienionymi czynnościami. Więc do tego dolicz jeszcze przerwę na posiłek i załatwienie potrzeb fizjologicznych.
A to jeszcze nie koniec. Jeśli Twoi pracownicy gromadzą się przed budynkiem na przykład przy ruchliwej ulicy, to pojawia się dodatkowo kwestia ich bezpieczeństwa. Nie chodzi już o to, że może kogoś rozjechać rozpędzony pirat drogowy. Ktoś się może po prostu poślizgnąć na ostatniej kupce topniejącego śniegu. Jeśli o śniegu mowa – zwróciłeś uwagę na to, jak często Twoi pracownicy rezygnują z założenia kurtki, gdy wychodzą na papierosa? “Przecież ja tylko na chwilę” – mówią. Z chwili robi się kwadrans, czasem 20 minut. Jeśli jest jesień lub zima – to prosta droga do nabawienia się przeziębienia. A chory pracownik też Cię przecież kosztuje.
I na koniec jeszcze jedno, co ma przełożenie na Twój wizerunek jako firmy. Zwróciłeś kiedykolwiek uwagę na to, jak często w miejscach zwyczajowego gromadzenia się palaczy, dynamicznie rośnie kupka nieestetycznych niedopałków? Popielniczki owszem z zasady służą do tego, by niedopałki w nich lądowały. I jest ok, pod warunkiem, że ktoś, kto jest odpowiedzialny za utrzymywanie porządku wokół budynku, nadąża z ich sprzątaniem. Lub ludzie (który przypominamy – są z natury leniwi) zadają sobie fatygę, by z nich korzystać, a nie gaszą papierosa po prostu pod podeszwą.
Przerwa na papierosa – jesteś za, czy przeciw?
Palenie szkodzi?
Miej to w nosie.
Palenie jest kosztowne. Dla Ciebie jako właściciela firmy. Płacisz za to. Więc zastanów się, czy się na to zgadzasz w swojej firmie, czy nie. Work Service podaje, za nałóg palenia swoich pracowników polskie firmy płacą ponad nawet 22,5 mln zł dziennie. Chcesz być jednym z pracodawców, który się do tego dokłada?